Podłogi na górze
Dzisiaj zadzwoniłam kontrolnie do ekipy, która miała nam kłaść podłogi na górze w czwartek i piątek i dowiedziałam się, że przychodzą jutro o 09:00 szlifować posadzki i gruntować je przed położeniem desek.. W popłochu zadzwoniłam do obecnie pracującej na budowie ekipy żeby zebrali porozrzucane na górze sprzęty i złożyli je w jednym ustronnym miejscu. Sama nie wiem jak moje znerwicowane serce zniesie to zawrotne tempo z jakim domek zaczął się "wykańczać". Z przerażeniem obserwuję jedynie stan konta i żywię nienawiść do wydawania dużych kwot (zresztą ogólnie do wydawania). Czy Wy też tak macie? Patrzycie na buty za 160 pln i przeliczacie na ilość kontaktów lub litry farby?! Czy to kiedyś przejdzie?
Jutro mają przyjść też kafelki na wykończenie cokołu w łazience, w środę rozpuszczalnik do fug do dekoru (te fugi są jakieś specjalne - o konsystencji silikonu - rozmazują się okropnie i trzeba je natychmiast zmywać rozpuszczalnikiem, bo jak nie, to zostaną na zawsze). Rozpuszczalnika producent dołączył tyle, że wystarczyło na geberit jedynie, a na górną część kabiny i na wannę muszę dokupić.
A w weekend będziemy malować, zjadą też listwy - czyli 8 cm cokoły w kolorze białym na górę i dół, które przykleimy jak farba przeschnie.
Kuchnia się robi - ma zawitać około 10.08, mam nadzieję, że nie będzie opóźnień.
I to chyba tyle.. Fotorelacja - po położeniu podłóg.
Komentarze