SSO zamknięty:)
A tak to wygląda teraz:)
Domek zabezpieczony przed zimą - czeka na wiosnę i drzwi i okna.
A tak to wygląda teraz:)
Domek zabezpieczony przed zimą - czeka na wiosnę i drzwi i okna.
Nad dachówką nie zastanawialiśmy się długo. Oboje chcieliśmy prostą i w kolorze antracytowym lub szarym. Po zebraniu wycen, wybór padł na tegalit cisar - dachówkę cementową. Podobał nam się jej kształt, a i cena była przyzwoita. Decyzja zapadła. Spokojnie czekaliśmy na więźbę i gdy w końcu przyjechała, nasi Panowie błyskawicznie ją ułożyli i powiedzieli nam, że dachówka może być za tydzień - dwa na placu budowy. Nadal spokojni i nie przeczuwając niczego złego zadzwoniliśmy do naszej hurtowni - i tu grom z jasnego nieba, czas oczekiwania na tegalit to 6 - 7 tygodni. Za 6-7 tygodni nasza ekipa miała wchodzić na inną budowę i robić wykończeniówkę.. Wpadliśmy w lekki popłoch, ale pełni nadzei wydzwanialiśmy po kolejnych hurtowniach i otrzymywaliśmy tą samą odpowiedź. W końcu przestało nam zależeć na tegalicie, gotowi byliśmy kupić inną, ale chcieliśmy by była ona prosta. Los się do nas uśmiechnął i w hurtowni pod Opolem znaleźliśmy piękną dachówkę firmy Nelskamp - typ Nibra G10, kolor buntmetallic. Chyba nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło - bo mamy teraz porządną ceramiczną dachówkę na lata, która ma taką srebrzystą poświatę.
Efekt widoczny na zdjęciach:)
Napiszę jeszcze o kominie: na początku miał być obłożony łupkiem, ale w końcu zdecydowaliśmy się na cegłę ręcznie formowaną firmy VANDERSSANDEN - typ Leonora.
Chciałabym mieć tą cegłę jeszcze gdzieniegdzie wewnątrz, a gdybyśmy obłożyli komin łupkiem, to musielibyśmy obłożyć też łupkiem elewację zewnętrzną, wewnątrz jeszcze cegła, to by było dla mnie za dużo. Oto zbliżenie komina:
A tutaj przykład elewacji w cegle Leonora - bardzo mi się podoba - co myślicie? U nas planujemy obłożyć płytką elementy elewacji - tam gdzie na wizualizacji jest piaskowiec. Myślę, że będzie to ładnie wyglądało:)
Kiedy już ławy zostały wylane i trochę podeschły - około 1,5 - 2 tygodni, rozpoczęło się murowanie fundamentów - oczywiście zdjęć nie zrobiliśmy. Potem wylano płytę fundamentową i nadszedł czas murowania ścian zewnętrznych.
Nie wiem jak Wy, ale dla nas wybór materiału na ściany zewnętrzne to był koszmar. Wchodziliśmy na różne fora internetowe, słuchaliśmy znajomych, czytaliśmy fachowe pisma i w końcu całkowicie skołowani nie wiedzieliśmy kompletnie co wybrać. Prawda jest taka, że każdy chwali to co ma, pisma fachowe są często sponsorowane przez producentów - tak że nie do końca muszą być obiektywne. Ostatecznie decyzję o wyborze materiałów na ściany boczne podjęliśmy wraz z naszą ekipą budowlaną. Poddali nam pod rozwagę Ytong Energo o grubości 36 cm - czyli ścianę jednowarstwową. Podeszłam dość sceptycznie do tego pomysłu, bo wiadomo - z Ytonga buduje się szybko i wygodnie - więc ekipa mogła nam to zasugerować po to by im było łatwiej murować. Druga sprawa, ze w przypadku ściany jednowarstwowej - to byle szczelinka i może wiać. Jednak dwuwarstwowa jest bardziej bezpieczna, bo wszelkie niedoskonałości można ukryć/docieplić tą drugą warstwą. Warunkiem tego by ściana jednowarstwowa była ciepła, jest - oprócz właściwości materiału użytego na jej wykonanie - bardzo staranne wykonanie. Ekipę mieliśmy sprawdzoną i z polecenia. Budowali dom mojej Przyjaciółki oraz Wuja mojego Męża. Potem okazało się jeszcze, że robili naszą łazienkę (cała w mozaice), a że kupiliśmy nasze mieszkanie na rynku wtórnym, okazało się to dopiero jak ekipa przyszła do nas aby omówić szczegóły budowy i rozpoznali swoją robotę oraz opowiedzieli kilka anegdotek o poprzednich właścicielach (więc nie mogło być mowy o żadnym ściemnianiu;).
Wujek mojego Męża budował dom 10 lat temu z Ytonga 36 Energo i właśnie ta ekipa mu budowała. Byliśmy, zobaczyliśmy i zdecydowaliśmy - ta ekipa i Ytong Energo 48.
A oto fotorelacja:
Elewacja frontowa - ten duży otwór to ta ogromna witryna w salonie - nie mylić z garażem:)
a tutaj poniżej lewa ściana domku (dołożyliśmy małe okienko w łazience,
przejście między domkiem a garażem - widać okno z kuchni i małego pokoju oraz fragment garażu;
wielka brama garażowa - na dwa auta;
poniżej mały pokój od wewnątrz:Tu widok z łazienki na hol i salon.
A tutaj już po zalaniu stropów widok salonu od strony największego okna tarasowego (witryny).
Tu po lewej na górze widać wylot kominka, potem jest pierwsze wejście do salonu, słup nośny i drugie wejście do salonu (nie będziemy montować tam drzwi), widać także wejście do spiżarni w lewym górnym rogu i okno kuchni wychodzące na garaż. To okno zmienialiśmy właśnie względem projektu - teraz ma wymiar 120 szer na 90 wysokie i jest zamontowane na wysokości ok 120 cm od podłogi. Pod tym oknem będzie zlewozmywak i chodziło o to by nie woda nie pryskała na szybę i żeby zmieściła się pod oknem bateria. Teraz powinna się zmieścić. Jedyną bolączką jest to, że cały widok z okna jest zasłonięty garażem, ale pocieszamy się, że z czasem może zrobimy na garażu ładną elewację/może ułożymy jakieś drewno do kominka pod daszkiem garażu, lub może jakąś różę pnącą. Jak się nie ma co się lubi, to cóż.. Trzeba jakoś kombinować. Szkoda tylko światła, ale nie było innego miejsca na działce w którym ten gmógłby stać.
A tu reszta zdjęć:A tu poniżej widok z drzwi frontowych. Ścianki działowe są tu zbudowane dopiero do połowy. Stoję w drzwiach frontowych, na prawo mam kotłownię na wprost hol, a w głębi mały pokój gościnny.W którym też zmieniliśmy okno z takiego wysokiego jakby tarasowego na panoramiczne. Pokój jest od strony pł/wsch. Okno wychodzi bardziej na wschód, a lewa ściana jest od strony północnej.
Gdy już płot był przestawiony zakupiliśmy barak. Cóż to było za święto, gdy go przywieziono i złożono na działce. A jechał kilkadziesiąt kilomterów, bo jakoś nie mogliśmy znaleźć żadnego producenta pod Wrocławiem. To samo ze sławojką - też zwiedziła kawał Polski jadąc na naszą budowę.
Barak jaki jest każdy widzi, ale na pamiątkę - zdjęcie poniżej:)Dodam jeszcze, że barak spotkał się z przychylnością ekipy budującej nasz domek:)
Niestety zaaferowani rozpoczęciem budowy zapomnieliśmy zrobić zdjęcia z kopania ław fundamentowych więc od razu przeskoczę do etapu wylewania tychże.
Na wylewanie ław, przyjechaliśmy całą uradowaną Rodziną (czyli ja, Mąż i Dzieci). Dla starszego Synka, to było niesamowite przeżycie widzieć tyle ciężkeigo sprzętu w jednym czasie. Pompa do betonu zrobiła na mnie ogromne wrażenie, a jeszcze większe jej operator, który potrafił nią manewrować za pomocą malego yostica jak samochodem na baterie. Przez naszą działkę przechodzi (niestety) linia średniego napięcia więc trzeba było uważać aby o nią nie zahaczyć. Ale dzięki precyzji operatora wszystko przebiegło bez zakłóceń i beton trafił tam gdzie miał trafić.
Dodam, że za domem wybudowaliśmy wolnostojący garaż , bo to było najlepsze miejsce mając na uwadze szerokość naszej działki ( a raczej powinnam napisać jej wąskość).
Gdy już zebraliśmy humus i powstał piękny ogołocony z ziemi płaski teren na którym miał wkrótce stanąć nasz domek, okazało się, że musimy przestawić płot od strony wjazdu, który początkowo ustawiliśmy dokładnie w granicy działki i żaden ciężki sprzęt nie był w stanie wykręcić i wpasować się w naszą bramę:) . Pewnego pięknego weekendu zabraliśmy więc Dzieciaki i łopaty i udaliśmy się na budowę, gdzie wytrwale wykopywaliśmy słupki i przesuwaliśmy je o jakieś 2-3 metry w głąb działki i ponownie zakopywaliśmy. Czuliśmy się bardzo dumni, że oto budowa zaczyna "tętnić" życiem, a my sami jesteśmy tego sprawcami wykonując własnoręcznie pierwsze roboty ziemne.
Poniżej to co powstało po zebraniu humusu + wózek z naszym młodszym Dzidziusiem, a na dalszych zdjęciach ów przesunięty płot.